wtorek, 21 sierpnia 2018

Myszu duo.

Cz. 1 ➜ klik.

Kolejny dzień poszukiwania sernika. Przy tej okazji Myszu zwiedzała też miasto. Czuła się bezpiecznie w obcym miejscu, gdyż mogła liczyć na "obstawę" tutejszej policji. 😉


Myszu wkręciła się w kościelne klimaty.


Postanowiła spróbować swoich sił, jako organistka.



Jakaś szczególnie zainteresowana tematem jednak nie była, więc wybrała się na dalsze zwiedzanie miasta. Ledwo wyszła z kościoła, spojrzała na ścianę budynku znajdującego się naprzeciwko i... wybłagała, aby zrobić jej zdjęcie. Koniecznie! Tuuuutaj!

Zastanawialiśmy się, o co jej chodzi. Gdy oczami wyobraźni obejrzeliśmy widniejący na budynku wizerunek, od razu zrozumieliśmy, co naszego malucha tak ucieszyło. Płytki znajdujące się na elewacji ułożyły się w wizerunek... Myszu! 😃 Myszu w wersji duo! 


Ach, ta "crazy'olka". 😉

Nie minęła dłuższa chwila, a Myszu znów ciagnęła za rękaw, aby koniecznie zrobić jej następne zdjęcie. Nic dziwnego - obok takiego obiektu nie można było przejść obojętnie. Swoją drogą - nikt nie sądził, że Myszu jest taką modnisią. 😉





Zwiedzanie miasta przy tak pięknej pogodzie sprawiło, że Myszu potrzebowała chwili oddechu w cieniu. Oczywiście, nawet przy takiej okazji, musiała wyszukać sobie nietuzinkową miejscówkę. 😉



Dzisiaj Myszu znów korzystała z metra. Wysiąść musiała na stacji Schlachthausgasse. Z racji dalszej nauki języków obcych, mała myślała, że znalazła się na stacji przeznaczonej dla... szlachty. 😉 Dopiero, jak jej zasugerowano, że powinna nazwę stacji skojarzyć z wyrazem "zaszlachtować", Myszu nieco zlękła się. Zwłaszcza, jak podpowiedziano jej, że nazwę stacji można przetłumaczyć, jako "aleja Rzeźnicka". Brr... 


Na pocieszenie - przy okazji zaliczania metra - Myszu znów trafiła na dzieło sztuki. Co ciekawe - było na nim sporo zwierząt, ale myszy nie udało się znaleźć. 😕



Przykładów street art'u oraz intrygującej architektury było tego dnia sporo. Oto kilka z nich:



Jednak tego dnia celem Myszu było dotarcie do muzeum komunikacji. W internecie widniało sporo sprzecznych informacji, co do godzin funkcjonowania, więc trzeba było sprawdzić to osobiście. Niestety, był to wtorek, a na miejscu okazało się, że jedna z informacji znalezionych w internecie sprawdziła się. Muzeum czynne jest w środę oraz w weekend.


  
Choć samo muzeum było zamknięte, to na szczęście sklep z komunikacyjnymi pamiątkami stał otworem. 😊 Myszu mogła trochę pobuszować. Szczególnie zainteresowały ją... bombki choinkowe w kształcie pojazdów komunikacji miejskiej. 😍



Żeby trochę pocieszyć małą... dostała kolczyki reklamujące linie wiedeńskiego metra. A co! Niech ma! 😉




Wracając do kocich wątków, jakoś dziwnie intensywnie pojawiajacych się na tym wyjeździe... Czy wiecie, że połączenie kolejowe, łączące miasto z lotniskiem, obsługiwane jest przez CAT? 😃


Następnego zdjęcia nawet nie trzeba komentować. W każdym bądź razie - Muszu sroce spod ogona nie wypadła. 😉


Znów street art i znów... kot. 😃


Na koniec dnia Myszu postanowiła odwiedzić jeszcze jedno ważne miejsce. Od dłuższego czasu ma taką zasadę, że gdziekowiek się nie pojawi, próbuje znaleźć jakiś lokalny kościół pw. św. Mikołaja. Tym razem zamiast kościoła trafił się sobór -> klik. Co ciekawe - zaprojektował go niejaki... Grigorij Kotow. Bez komentarza. 😉


Jednak nie był to jeszcze koniec atrakcji związany z tematyką komunikacyjną. Myszu zaliczyła swój pierwszy w życiu przejazd w doczepie tramwajowej. Trafiły się wolne miejsca przy przedniej szybie doczepy, więc Myszu wpadła w fotograficzny wir.





Oczywiście trzeba było uwiecznić cały skład, którym podróżowała Myszu. 😊


W nagrodę za dzień niezwykle bogaty w przygody, mala zasłużyła na nagrodę. Otrzymała najprawdziwszy wiedeński s... s... sznycel! Gdy go zobaczyła, pochyliła się nad talerzem, aby poczuć, jak smakowicie pachnie...


Przy wieczornym spacerze Myszu znów trafiła na modową atrakcję. Nie uważacie, że z tymi manekinami jest coś "nie halo"? 😉


Zapytacie pewnie - a co z sernikiem?! O tym będzie w kolejnej części... ➜ klik.

1 komentarz:

  1. Super! Śledzę wyprawy Myszu bo są zarombiaste :) Komponowanie zdjęć w formie "miszcz pierwszego planu" dodaje akcji wincyj ekspresji :) BRAWO!

    OdpowiedzUsuń