poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Österreich, czyli kurs drukowania.

Jest to pierwszy wpis "on line", czyli zgodnie z nazwą bloga - prosto z podróży. Myszu miała ochotę na kawałek sernika, a wiadomo, że jak sernik, to wiedeński, a jak wiedeński, to... Nie pozostało nic innego, jak spakować się i pojechać do Wiednia. 😃

I w ten oto sposób Myszu pozdrawia Was z...


Zwiedzanie miasta pochłonęło ją bez reszty...


Ba! Pozowanie Myszu wzbudziło zainteresowanie i forografowano, jak ją fotografują.




Mała postanowiła nawet nieco wsiąknąć w tkankę miejską. Chcecie pobawić się w dawną grę "Gdzie jest Wally?", poszukajcie Myszu. 😉



 

Odkryła, że to miasto jest pełne miłości. Tutaj nawet odpowiedniki "amplemenków" wyrażają sobie głębokie uczucia. Numer sygnalizatora jest zupełnie 😉 przypadkowy. 😉 Naprawdę! 😃


Myszu postanowiła skorzystać z tutejszej komunikacji miejskiej. Po wejściu do tramwaju nieco wystraszyła się napisu widocznego w tle. Na naklejce widniał zapis: "Beißkorb und Leine". Na szczęście grafika wskazywała na psa, więc Myszu... mogła podróżować bez tych poskramiaczy.


Myszu po raz pierwszy w życiu zaliczyła wiedeńskie metro. Stacja, na której to się stało nosi nazwę: Volkstheater. Otoczenie tego miejsca jest dość artystyczne. Ale nie ma co się dziwić - sztuka w wiedeńskim metrze towarzyszy podróżnym na co dzień -> klik.


Na stacji metra Myszu trafiła na naklejkę:


Myszu jest mała i dopiero uczy się języków, więc z powyższego zrozumiała, że "kurz drücken" to zapewne zaproszenie na kurs drukowania. 😂😉

Na koniec dnia zrobiła sobie foto z wiedeńskim tramwajem, który w przyszłości może trafi do... Polski? Wszak wiedeńskie tramwaje jeżdżą, np. w Krakowie. 😊


A co z sernikiem? O tym w kolejnych wpisach... ➜ klik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz